SylwekL - 2009-04-11 14:00:13

Ślub nas od Rodziców w sposób obiektywny oddala.

Znasz to zapewne: "Dlatego to mężczyzna opuszcza
ojca swego i matkę swoją i  łączy się ze swoją żoną
tak ściśle, że stają się jednym ciałem". 

"...opuszcza..."

Dziś, gdy jestem już ojcem, widzę ile trudu wymaga opieka nad dziećmi.

Dlatego Rodzicom należna jest wdzięczność.

Dla wielu Rodziców i wielu Młodych podziękowanie na weselu jest trudnym momentem.

Nie chodzi mi jednak o trudność typu "Mama się wzruszyła".
Takie wzruszenia tylko dodają uroku tym chwilom.

Chodzi o trudność innej natury.

Główna trudność polega na "prawdziwym przeżyciu tego czasu".

Swoista widowiskowość, fakt, że patrzą na nas inni sprawia, że łatwo robić coś na pokaz, że trudniej się naprawdę otworzyć i przeżyć tę chwilę w sposób prawdziwie bliski. Bardziej pokazać "jak się dziękuje", lub "przyjmuje podziękowania" niż faktycznie dziękować i te podziękowania przyjąć.

Łatwo tu o pośpiech i powierzchowność.

Gdybym miał raz jeszcze przeżywać swoje własne wesele, wypisałbym długą listę spraw i konkretnych wydarzeń, za które podziękowałbym Rodzicom (nie pomijając pierwszych łyżew jakie pozwolili mi wyciągnąć z szafy, na dwa czy trzy dni przed Wigilią).